Miło było dla Was pisać...

czwartek, 16 sierpnia 2012

"Dance Again... the Hits" Jennifer Lopez


Choćbyście i nienawidzili Jennifer Lopez, to musicie przyznać, że osiągnęła ogromny sukces na całym świecie. Sprzedała już 35 milionów kopii swoich płyt. Jest też jedną z niewielu artystek, którym udało się połączyć muzykę z aktorstwem. W 2007 roku jednak jej gwiazda przygasła. Zdecydowanie brakowało jej wówczas hitu na miarę „Let’s Get Loud” (swoją drogą zamieszczenie tego numeru tylko na deluxe jest zaskoczeniem tak wielkim jakim byłby duet Metalliki z Pitbullem) czy „If You Had My Love”. Wyrzucili ją z wytwórni. Została jednak ‘przygarnięta’ przez inną, która pomogła jej na nowo rozbłysnąć.


Jennifer zawsze grała muzykę imprezową. Na pierwszych płytach („On the 6”, „J.Lo” – to właśnie one przyniosły jej największą popularność) grała głównie pop umiejętnie zmieszany z r&b i muzyką latynoską. Na swoim kolejnym, najdojrzalszym albumie „This Is Me… Then” przedstawiła nam mieszankę soulu i r&b w postaci spokojniejszych numerów. Jednak jej kolejne krążki (nieco wtórne „Rebirth”, hiszpańskojęzyczne „Como ama una Mujer” oraz dyskotekowe „Brave”) nie przyniosły już takich hitów jak te poprzednie. Świetne single w postaci „Louboutins” oraz „Fresh Out the Oven” były wręcz gwoździem do trumny. Wytwórnia nie tolerowała kolejnej porażki. Na szczęście J.Lo udało się zapisać do innej, z którą dziś odnosi sukcesy. Wystarczy spojrzeć na miejsca utworów „On the Floor” czy „Dance Again” na listach przebojów.

Oprócz tego, że na samym początku dostajemy najnowsze piosenki Lopez, nie ma tu żadnej chronologii. Zanim jednak przejdę do jej starszych klasyków, zajmę się jej nowymi singlami. Zaczyna się od piosenek przygotowanych specjalnie na tą składankę – „Dance Again” oraz „Goin’ In”, które promuje również film „Step Up 4”. „Dance Again” jest moim zdaniem beznadziejne. Takiej tandety dawno nie słyszałem. Dlaczego taką muzyką zajmuje się Jennifer Lopez? Przecież stać ją na znacznie więcej. Klubowe zwrotki kompletnie mi nie podchodzą, ale w porównaniu do refrenu i tak wypadają dobrze. Bo refren to już totalnie wiochą zajeżdża. Aż trudno w to uwierzyć, ale „Dance Again” jest w porównaniu do „Goin’ In” arcydziełem. Druga z nowych piosenek to zarazem najgorszy kawałek kiedykolwiek przez wokalistkę nagrany. Muzyka… nie, tego nawet nie potrafię muzyką nazwać. Od tego czegoś, co leci w tle, niedobrze mi. Jennifer nic nie pomaga. Na szczęście single z jej ostatniego studyjnego krążka („Love?”; 2011) trochę artystkę rehabilitują. Utrzymane w stylistyce pop i r&b „I’m into You” to jedyna pozostałość po ‘starej’ J.Lo. Szybko mi się niestety znudziło. Dlatego o wiele bardziej wolę „On the Floor” (ft. Pitbull). Może i raper nie wnosi wiele do tego numeru, ale uważam, że bardzo ciekawie wykorzystano w nim motyw z „Lambady”.

Mimo że album „Love?” całkiem lubię, to po przesłuchaniu składanki „Dance Again… the Hits” zapragnąłem powrotu takich utworów jak dyskotekowe „Waiting for Tonight” czy przebojowe „Love Don’t Cost a Thing”. Dziś zastanawiam się, jak mogły mi się kiedyś nie podobać. Przecież te piosenki są świetne! Artystka pokazała się w nich z najlepszej strony. Brzmi bardzo dobrze, przekonująco. Szczególnie uwielbiam jej wokal w „Waiting for Tonight” – spokojny, opanowany, a jednak tak świetnie pasujący do tanecznej melodii. Sama muzyka w tych kawałkach również bardzo mi się podoba. Szczególnie w „Love Don’t Cost a Thing”. Bardzo łatwo wpada w ucho. Mimo woli wciąż nucę ten numer. Oprócz tych dwóch do najmocniejszych punktów krążka należy pierwszy hit wokalistki zatytułowany „If You Had My Love”. W tej mieszance popu i r&b J.Lo wypadła bardzo dobrze, uwodzicielsko. Nie gorsza jest sama melodia – nie tak taneczna jak w „Waiting for Tonight” czy przebojowa jak w „Love Don’t Cost a Thing”, ale jednak równie dobra. Jak nie lepsza.

Do pozostałych numerów z pierwszych płyt wokalistki należą „Jenny From the Block” („This Is Me… Then”), „I’m Real”, „Ain’t It Funny” („J.Lo”) oraz „Feelin’ So Good” („On the 6”). Przyznam jednak, że strasznie się ich bałem. Dlaczego? Zamieszczono tu remixy tych piosenek… Najbardziej bałem się tego do „Jenny From the Block”. Numer jest jednym z najlepszych od Lopez. Jednak okazało się, że to właśnie remix był tą wersją kawałka, którą tak uwielbiam. Ma świetny, oldschoolowy klimat. Zawiera elementy r&b oraz hip hopu (wprowadzany przez raperów). Kocham też tekst do piosenki: Don't be fooled by the rocks that I got I'm still, I'm still Jenny from the block (PL: Nie daj się omamić kasą, którą mam Jestem nadal, jestem nadal Jenny z sąsiedztwa). A głos artystki w tym numerze? Niesamowity. To niestety jedyny dobry remix na składance. Oryginały utworów „I’m Real” oraz „Ain’t It Funny” po prostu kocham. A remixy? Tak trafnie nazwane ‘Murder Remix’ (jeden producent). Właśnie – zamordowane. Nieco lepiej przedstawia się nowa wersja „Feelin’ So Good”. Nie przepadam za nim w oryginale, remix podoba mi się nieco bardziej. Ale uważam, że mógłby być o połowę krótszy.

W przypadku gwiazdy, która wydała już siedem studyjnych albumów (kolejno: „On the 6”, „J.Lo”, „This Is Me… Then”, „Rebirth”, „Como ama una Mujer”, „Brave” i „Love?”) kompilacja największych przebojów była tylko kwestią czasu. Po jej przesłuchaniu znacznie bardziej doceniłem jej trzy pierwsze krążki. Do „J.Lo” również się przekonałem. Nawet nie wiecie, ile bym dał za powrót Jennifer do utworów typu „Love Don’t Cost a Thing” czy „If You Had My Love”. W przeciwieństwie do jej najnowszych dokonać piosenki łatwo wciągają i hipnotyzują. Trudno się od nich uwolnić. Jednak remixy i nowsze kawałki artystki zrobiły na mnie bardzo słabe wrażenie. Dlatego dzisiaj średnio.

Ocena: 3+/6
Najlepsze: Love Don’t Cost a Thing, Waiting for Tonight, If You Had My Love, On the Floor, Jenny From the Block (remix)
Najgorsze: Dance Again, Goin’ In. Remixy: Ain’t It Funny, I’m Real

8 komentarzy:

  1. Niestety znam "Dance Again" w tym miesiącu recenzja jej klipu, aczkolwiek nie wiem w który piątek ;] Ta skleroza ;] I to dla mnie masakra.
    Ogółem jej nie słucham, ale kilka starych piosenek było ok ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę jej słuchać, szczególnie nowszych piosenek w duecie z Pitbullem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy za nią przepadałam, ale niektóre jej starsze piosenki są naprawdę dobre. Odkąd nagrywa z Pitbullem zaczęła mnie jeszcze bardziej irytować :P

    Zapraszam na nową notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może wiele osób mi się dziwi, ale ja od wielu lat jestem jej wielką fanką. Zdaję sobie sprawę, że nie ma wcale jakiegoś mega rewelacyjnego głosu, to fakt, ale umie śpiewać, a stworzyć prawdziwy hit to oj tak potrafi. Nie potrafię wymienić mojej ulubionej płyty. Uwielbiam On The 6, no wiadomo, to właśnie z tego albumu pochodzą jej największe hity, była wtedy jeszcze świeża i pełna pomysłów, no i ten latynoski klimat. J.Lo z kolei ma świetne taneczne kawałki z singlów uwielbiam "Play" co jest dla mnie totalnym nieporozumieniem, że nie ma go na składance z największymi hitami. This Is Me... Then z kolei jest tak jak napisałaś najbardziej osobistą płytą, nie czuje na niej takiej komercji jak na większości krążków. Co do pozostałych hmm... cóż można by powiedzieć, że obniżyła loty w Brave zdecydowanie, nic specjalnego, na Como Ama Una Mujer też trochę się zawiodłam bo oczekiwałam, że nie będzie zawierał samych prawie ballad lecz bardziej typową latynoską muzykę do tańca. Rebirth cenie sobie bardzo, tak samo jak jej 3 pierwsze albumy, myślę że po prostu za mała promocja tego albumu sprawiła, że płyta nie odniosła takiego sukcesu. Tak czy siak mimo, że jestem jej wielką fanką album z największymi hitami to dla mnie jedna wielką porażka. Po pierwsze jak osoba która ma na swoim koncie tak wiele hitów nagrywa album którego podstawowa wesja zawiera 11 utworów?! "Let's Get Loud" na bonusie?! To jakiś żart. A gdzie "Play", oryginały "I'm Real" i "Ain't It Funny", gdzie "I'm Glad", "No Me Ames". totalna porażka a i + tą okładkę też mogłaby sobie darować, zdjęcie pochodzi z odrzutów z sesji do albumu Love?...

    www.muzycznailuzja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. NN miResena.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Stare piosenki J.Lo są świetne! Te nowe to jakieś nieporozumienie :/

    Zapraszam na nowe wydanie blogowego magazynu "MadHouse". W nim m.in. czym zajmują się aktorzy z "Harry'ego Pottera" obecnie, recenzje 2 płyt, prywatne fotki gwiazd.

    OdpowiedzUsuń
  7. NN http://revisionesdelamusica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrzę... Lopez. Myślę sobie "eee nie znam". A tu puszczam sobie utwór i naglę "boże, to to cholerstwo...". Nie będę ukrywać, że jej nie lubię i nigdy nie lubiłam. Jej muzyka to zdecydowanie nie moja bajka. Kojarzę jeszcze chyba "On the Floor", o ile to to było tym połączeniem z lambadą, czy czymś tam... :)
    "swoją drogą zamieszczenie tego numeru tylko na deluxe jest zaskoczeniem tak wielkim jakim byłby duet Metalliki z Pitbullem" - hahahahahaha dobre, aczkolwiek niepokojące porównanie xDD
    Metaliczna

    OdpowiedzUsuń